Dziesięciostopniowa azjatycka pielęgnacja - czy naprawdę potrzebujesz tyle kroków, aby zadbać o skórę?

Pielęgnacja skóry jest trochę jak dieta, niby wiemy na czym polega zdrowe odżywianie i moglibyśmy trzymać się pewnych dobrze znanych wytycznych do grobowej deski. Rynek robi wszystko żebyśmy mogli w prosty sposób zboczyć z utartej ścieżki i proponuje nam różnego rodzaju nasiona chia, młode jęczmienie i jagody goji, które wydają się atrakcyjną, egzotyczną alternatywą dla mocno spowszedniałego brązowego ryżu i płatków owsianych. Analiza składników odżywczych tzw. superfoods  często pokazuje, że nie zawierają one żadnych unikatowych wartości, które nie byłyby obecne w naszych rodzimych, łatwo dostępnych i tanich produktach spożywczych. Gdzie tutaj odniesienie do pielęgnacji skóry? Istnieje szereg sprawdzonych składników, które mogą złagodzić trądzik albo drastycznie spowolnić procesy starzenia, a my nadal dajemy się wodzić za nos i rzucamy się na nowinki z księżycowym cukrem i wampirzym pyłem.

Azjatycka pielęgnacja jest często opisywana jako metoda dbania o skórę, która zakłada warstwowe nakładanie wielu produktów. Od przybytku głowa nie boli, naszej skórze krzywda się nie stanie od nadmiaru warstw, jednak z puktu widzenia zarządzania czasem i portfelem niewiele sensu ma stosowanie tonera, lotionu, emulsji, esencji, koncentratu, serum, ampułki i kremu podczas jednego posiedzenia w łazience. Projektując naszą rutynę pielęgnacyjną powinniśmy przede wszystkim brać pod uwagę stan i potrzeby naszej skóry oraz składniki, które pomogą osiągnąć nam założone rezultaty. Podejście na zasadzie  „Hej dziewczyny, mam już ogarnięte siedem kroków azjatyckiej pielęgnacji, jakie trzy pozostałe kosmetyki powinnam jeszcze zakupić żeby dobić do przewidzianych ustawą dziesięciu” to niestety myślenie życzeniowe, którego nie nazwałbym świadomą pielęgnacją. Największym absurdem dotyczącym azjatyckiej pielęgnacji było nakładanie iluś tam warstw toniku, taką czynność klasyfikowałbym jako swego rodzaju YouTube'owy challenge niż robienie dobrze swojej skórze.

Osobiście wolę skupiać się na minimalizmie i konkretach w dbaniu o skórę. Jeden krem na noc z retinolem przyniesie lepsze efekty niż lotion, esencja i serum ze śluzami pochodzącymi od trzech różnych gatunków ślimaków zanzibarskich. Dziesięciostopniowa pielęgnacja to wygodne usprawiedliwienie, aby zamówić całe pudło kuszących nowinek z Korei i zacząć stosować wszystko naraz. Rety, ile dwutlenku węgla wyemitujemy do atmosfery sprowadzając tony kosmetyków z drugiego końca świata...

Jest pewien niezmiernie ważny aspekt azjatyckiej pielęgnacji, który wszyscy powinniśmy włączyć do swoich codziennych rutyn... stosowanie filtrów UV! Mieszkańcy Dalekiego Wschodu sumiennie podchodzą do ochrony przeciwsłonecznej i dzięki temu bardzo długo cieszą się młodą cerą.

Komentarze

Popularne posty